Nie wiem jak Ty, ale ja nie należę do osób spontanicznie podejmujących duże decyzje życiowe. Jest mało prawdopodobne, że rzuciłabym pracę, zanim znalazłabym następną. Albo, że wyruszyłabym w podróż do obcego państwa, bez planu podróży i zarezerwowanych noclegów. Gdzieś w głębi, podziwiam osoby, które czują ekscytację, kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, bo ponad wszystko cenią sobie „spontaniczną kreację”. Ale na podziwie zazwyczaj pozostaję. Ostatnie zdanie należy z reguły do tej części mnie, która stoi po bezpiecznej stronie życia. I szczerze powiedziawszy, ponieważ wyrosłam ze środowiska, w którym bezpieczeństwo było równoważne ze zdrowym rozsądkiem, byłam większość swojego życia przekonana, że ta strategia jest jedyną oczywistą drogą przetrwania w naszym świecie. Nie brałam na poważnie koncepcji, że można być dużo szczęśliwszym nie żyjąc z chęci przetrwania, ale z poczucia wewnętrznej wolności. Aż do dnia kiedy na coachingu u mnie pojawił się Marco. Z Marco odbyłam tylko jedną sesję. Więcej nie potrzebował. W trakcie sesji Marco mieszkał w Belgii, gdzie osiadł tymczasowo i znalazł pracę w wyuczonym wcześniej zawodzie. Ten etap był pierwszą próbą spełnienia jego wielkiego marzenia – podróży dookoła świata oraz w późniejszym czasie, przekwalifikowaniem się na coacha. Przed podróżą powstrzymywała go stara matka i siostry, które uważały, że jego marzenie jest infantylne, a jego obowiązkiem jest wrócić do ojczyzny i zająć się matką na starość, po śmierci ojca. Kiedy Marco zgłosił się do mnie na sesję był na etapie „kontemplacji” zmiany: – niepokoił go fakt, że być może nigdy nie będzie żył tak jak chce – nie potrafił sobie uświadomić co powstrzymuje go przed życiem po swojemu – miał ogromną potrzebę wywierania wpływu na własne życie, a jednocześnie miał poczucie, jakby jego życie nie należało do niego, jakby nie było do końca w sferze jego kontroli – wiedział i czuł, że potrzebuje zmiany – dokonał pierwszej próby „wyrwania się na wolność” w postaci przeprowadzki do Belgii, ale nie miał śmiałości pociągnąć działania dalej – doświadczał ambiwalencji – jednocześnie chciał i bał się wprowadzenia w życie swoich marzeń. Nie będę opisywać całej sesji, ale przełomowym był moment, w którym Marco wyobraził sobie jak jedzie w podróż dookoła świata. Poczucie wolności w ciele wywołało u niego taką ekscytację, że pogodzenie swoich sprzecznych dążeń i znalezienie kompromisu, które później nastąpiły, poszło niewyobrażalnie gładko. W efekcie tej sesji Marco odbył rozmowę z matką i siostrami, obiecując im powrót do domu na stałe, ale wcześniej wybrał się w upragnioną podróż. W Azji zatrzymał go Covid, więc chcąc nie chcąc, postanowił wrócić do ojczyzny. Wiem, że na miejscu zaczął rozkręcać biznes coachingowy. I prawda jest taka, że zaskoczył mnie. Po raz pierwszy miałam okazję pracować z kimś, kto w tak dynamiczny i spontaniczny sposób podejmował decyzje. Marco był bardzo zadowolony z sesji i ewidentnie przekonany do wypracowanego na szybko planu, a ja miałam wątpliwości, czy on rzeczywiście wdroży swoje zamiary w życie. Do tego stopnia jego sposób życia był daleki od mojej „strefy komfortu”. Sesja z Marco przypomniała mi się, ponieważ namiastki tego uczucia ekscytacji i wolności doświadczyłam kiedy skończyłam studia z job coachingu na SWPS. Byłam wtedy w momencie, w którym świeżo skończyłam płacić za studia, z sercem pełnym chęci do pracy coachingowej i bez pomysłów na to w jaki sposób mogłabym tego dokonać – jak mogłabym zrobić z coachingu swój zawód. Gosię Żukowską i jej program Prosperuj jako Coach poleciła mi moja ówczesna coach, u której odbywałam swój proces coachingowy. Program wydawał się być stworzony dla mnie, ale nie miałam na niego pieniędzy. Bezpieczna część mnie uważała za oczywiste, że nie mogę wziąć w nim udziału. Moje poczucie wewnętrznej wolności, cicho, ale zdecydowanie namawiało mnie do podjęcia decyzji o uczestnictwie. Czułam jakiś rodzaj cichej determinacji, cichego „tak”, które wydawało się rozlewać spokojem po moim ciele, pomimo stresującej dla mnie sytuacji. Ostatecznie wzięłam udział w programie. Pieniądze pożyczyłam i oddałam jeszcze w trakcie trwania programu. Zarobiłam je na moich pierwszych płatnych klientach, pozyskanych dzięki wiedzy zdobytej w programie. Mój moment odwagi opłacił się. Potrzebowałam zrobić krok w kierunku, który się przede mną otwierał, z zaufaniem i wiarą, że mam zasoby, żeby sobie poradzić na tej nowej drodze. |
A Ty, jakie miałaś momenty odwagi? Po czym poznajesz, że czas na zmianę i sobie z nią poradzisz? |
Jeśli stoisz na (zawodowym) rozdrożu i zastanawiasz się „Co dalej?”, zapraszam Cię do współpracy w indywidualnym procesie „Jesteś DARem”. Żeby sprawdzić, czy ten proces jest dla Ciebie, zapisz się na gratisową konsultację tutaj: https://magdamoskal.com/kontakt/
Czuj się serdecznie zaproszona/zaproszony:)
Z miłością.
Magda